Mezuza – Na Scianie w Tarnowie
Ślady Mezuzy
Na stronie poświęconej pamięci o Auschwitz-Birkenau znajdujemy informację, że od 1945 roku Auschwitz odwiedziło ponad 44 milionów ludzi z całego świata, z największą liczbą odwiedzających odnotowaną w 2014 roku – ponad 1,5 miliona.
To pokrzepiające, że liczby te rosną w czasach wyraźnie widocznego rasizmu kulturowego i licznych aktów przemocy, ale czy to wystarczy, aby powstrzymać tak częste przejawy apartheidu? Biorąc po uwagę etos działania, który obejmuje między innymi pielgrzymkę do świętego miejsca, czy jest coś więcej, co zachęciłoby do odnowienia obecności Żydów w Polsce, oprócz licznych wycieczek do obozów koncentracyjnych?
Odpowiadam, tak. Nie sposób wymienić osób, które poniosły śmierć w Auschwitz, Treblince, Bełżcu, Obozie Janowskim, Sobiborze; nie sposób wyobrazić sobie tych Obozów Śmierci, gdzie miliony zostały bezlitośnie wymordowane. Z pewnością winni jesteśmy poświęcić zmarłym nasz czas i wysiłek, aby odwiedzać takie miejsca, ale to nie tam kwitło życie żydowskie. Przez ponad tysiąc lat, żydowskie życie rozwijało się na rynku, w synagodze, w piekarni, podczas przygotowań do szabatu; duch życia żydowskiego był widoczny w codziennej witalności życia na wsi, a nie w obozach. Czy ślady tego codziennego życia proszą nas o naszą uwagę?
W Chmielniku, na przykład, można oddać hołd Synagodze i jej wyjątkowej szklanej bimie. Można też po prostu przejść się po centrum miasta, zatrzymać się na kawę i ciasto, czy odwiedzić lokalny sklep. Z artykułu napisanego przez The Times of Israel w dniu 2 lipca 2013 roku wiemy, że Helen Garfinkel Greenspun często wraca do Polski, do swojego rodzinnego miasta Chmielnika.
„Spójrz, jak pięknie. Ta ziemia jest piękna”, wykrzykuje, wskazując na falisty krajobraz upstrzony gospodarstwami, malowniczymi wioskami i zielonymi polami. „A Polska ma najlepsze jedzenie,” oświadcza, odnosząc się do swoich ulubionych potraw, takich jak pierogi, zupa grzybowa, placki ziemniaczane, gołąbki, ciasto jagodowe, czy wiejski ser z chlebem.” Przywołuje wspomnienia o swoim życiu rodzinnym i dzieciństwie, które zniszczyła wojna. „Naprawdę, to wspomnienia o moich rodziców przywołują mnie tutaj.” Artykuł ciągnie się dalej aż do słów, „Postawa ludzi,” powiedziała pani Greenspun „bardziej niż dbanie o obiekty związane z ludnością żydowską, jest tym, co daje mi nadzieję.”
W Polsce zostało nie wielu Żydów, a na pewno mniej na wsi, jeśli w ogóle. Jeśli jednak idzie się ulicą Żydowską i Wekslarską w Tarnowie, wśród wąskich korytarzy i małych podwórek, jest się w środku tego, co było niegdyś kwintesencją kwitnącej społeczności żydowskiej. W pobliżu znajduje się bima, jedyne co pozostało z synagogi. Jej bezbronność zapiera dech, ponieważ stoi ona na zewnątrz bez kochającego uścisku murów dawnej synagogi. Ostatni dom modlitwy i mykwa pozostały tam jako przypomnienie tego, jak wyglądało życie przed wojną.
Szydłów zaś, oferuje gotycką synagogę/muzeum z pasującym historycznym średniowiecznym murem. Niektórzy nawet porównali to senne miasteczko do Carcassonne, którego wielka brama wciąż stoi majestatycznie jakby zapraszała do środka.
W „Historii Żydowskiego Chmielnika”, Marek Maciągowski i Piotr Krawczyk ukazują silną społeczność. „Żydzi z Chmielnika weszli w XIX wiek jako dobrze zorganizowana i dobrze funkcjonująca społeczność….Społeczność ta, dzięki swoim rabinom, była dość dobrze znana w świecie żydowskim. Miała swoją własną synagogę, dwie szkoły i stary mały cmentarz położony przy murach synagogi, które wymagały powiększenia…. Lokalne rzemiosło i handel kwitły, a ich rozwój przyspieszał wzrost szerokich rynków zbytu”.
Wsie w Polsce były domem dla serca i duszy świata Aszkenazyjczyków.
„Mając w pamięci ludobójstwo, nie można już żyć jakby nic się nie stało,” powiedział Konstanty Gebert, założyciel polsko-żydowskiego miesięcznika Midrasz. „To tak jakby straciło się kończynę. Polska cierpi z powodu bólu fantomowego po utracie Żydów”.
Krajobraz, lasy, architektura i wspomnienia o tych wsiach kuszą nas do powrotu do nich z modlitwą na ustach ku czci ich codziennego życia, kiedy pili kawę, kłócili się ze współmałżonkiem, zastanawiali się nad sensem istnienia, uczyli się i czytali komiksy.
Wierzę, że możemy zrobić coś więcej niż tylko oddać hołd zmarłym wracając do ich wsi i gromadzić się, by oddać cześć przodkom, którzy kiedyś tam mieszkali.
Jest to dla mnie niewyobrażalne, że historię Holokaustu bada się przez ponad 60 lat, a ludobójstwo jest nadal częstym zjawiskiem. To niewiarygodne, że serce człowieka jest zdolne do takiego zła.
Nie wiem, jak walczyć z nienawiścią, która dziś ogarnia świat. Wiem tylko, że kiedy angażujemy się w coś autentycznie, powstaje coś wartościowego. Życie naszych żydowskich rodzin zostało im i nam tragicznie odebrane. Ludzie ci byli prawdziwi, mieli marzenia, nadzieje i lęki nie inaczej niż my sami.
Wizyta w ich naturalnym otoczeniu jest również sposobem obcowania i wspomnienia życia tych, których potencjał doprowadzono do okrutnego końca. Jeszcze większym powodem, by odbyć taką podróż jest szokujący fakt, że większość młodych Polaków nigdy nie spotkała Żyda. W jaki sposób my, jako rodzina ludzka, mamy pozbyć się uprzedzeń i ignorancji, jeśli nie nauczymy się szanować siebie nawzajem, a zwłaszcza różnic pomiędzy nami?
W Tarnowie znajduje się rzeźba z brązu słynnego polskiego poety żydowskiego, Juliana Tuwima. Można usiąść obok niego z kawą w ręku i przeczytać jego słynny wiersz, Kwiaty Polskie, którego część znajduje się poniżej.
Przywróć nam chleb z polskiego pola
Przywróć nam trumny z polskiej sosny
Lecz nade wszystko – słowom naszym
Zmienionym chytrze przez krętaczy
Jedność przywróć i prawdziwość
Niech PRAWO zawsze PRAWO znaczy
A SPRAWIEDLIWOŚĆ – SPRAWIEDLIWOŚĆ.