Witamy w Domu i Bibliotece Sichowskiej

Mój mąż, Paweł Kieniewicz i ja połączyliśmy siły z naszą rodziną w zamiarze przywrócenia witalności dworkom i należącym do nich terenom zajmowanym niegdyś przez naszych przodków.
To wielki zaszczyt i przyjemność uczestniczyć w procesie nadawania drugiego życia tym budynkom, po tym jak przez dziesięciolecia pozostawały one w ruinie. Udział w tym rozwijającym się ciągle projekcie jest dla nas zaskoczeniem, nie spodziewaliśmy się, że właśnie tym będziemy się zajmować na emeryturze.

Decyzja o wynajęciu naszego domu w Szkocji nie była łatwa. Paweł pracował przez lata, aby stworzyć ogród, w którym uprawiane były organiczne warzywa, posadzić las z ponad tysiąca sadzonek, wykopać staw, zbudować szklarnie i wyhodować tradycyjne kwiaty, których w supermarketach nie ma już od lat. Nie wspominając już o domu, z którym wiąże się tyle różnych wspomnień, na które moglibyśmy dalej pracować, gdyby nie to, że zostaliśmy w Polsce.

Co nas do tego przywiodło jest tajemnicą dla większości naszych bliskich, a nawet czasami dla nas samych, kompletna zagadka. Nie każdy etap tej podróży był łatwy, więc dlaczego tu jesteśmy i dlaczego tutaj zostajemy?
Powód można zobaczyć na tej fotografii. To zdjęcie zostało zrobione tuż przed wojną w Wójczy, w domu matki mojego męża, Róży Popiel Kieniewicz.
Mieszkańcy na tym zdjęciu wyglądają tak spokojnie. Na pierwszy rzut oka, trudno wyobrazić sobie, że w sąsiednich Niemczech Hitler formuje właśnie wojsko, aby zająć Polskę, by zniszczyć całą ludność żydowską, jednocześnie systematycznie niszcząc polską szlachtę. Nie da się również wyobrazić sobie, w jakim stopniu ich życie miało zmienić się na zawsze, niektórzy nawet nie dożyli emigracji lub do bycia zobowiązanym do życia według ustroju komunistycznego. Niestety, ostateczny wybór należał do wojny.

Jest to moja rodzina ze strony męża. Zarówno oni jak i cała Polska dążyła do ustanowienia demokracji i do niezależności, ale los miał inne plany. Nic z tych dwudziestu lat wolności miało nie przetrwać. Nic nie miało trwać, z wyjątkiem istoty tego, co mogło być. To nie jest historia o przywileju bez odpowiedzialności. Jest to opowieść o oddaniu, miłości i wierze.
To, co było przez tych ludzi cenione zasługuje na największy szacunek. A teraz, ośmielę się nawet powiedzieć, jest uważane za święte. Podziwiamy archiwalne fotografie i nostalgię, jaką w nas wywołują. Wyobrażamy sobie, że twarze, które widzimy miały mniej kłopotów, mniej zmartwień, mniej stresu; ogólnie rzecz biorąc, mniej skomplikowane życie. Pod wieloma względami jest to prawda, ale przecież ich też dotyczyły zmagania finansowe, złamane serca i problemy fizyczne spowodowane wiekiem i chorobami; nasi przodkowie mieli te same życiowe problemy co my, ponieważ są one czymś, co identyfikuje nas jako ludzi.

Wyzwania te, mówiąc prosto, są normalnymi dla naszej kondycji. Mimo to, kuszącym jest myślenie o bohaterach tych zdjęć jako o tych, którzy pokonali banalność codziennego życia; zwłaszcza, gdy widzimy ich zebranych jak tutaj w miejscu, które wydaje się być kawałkiem raju. Aparat uwiecznia ich historię i tworzy zbiorowy obraz tego, co jak sobie wyobrażamy, było prawie sto lat temu.

To właśnie w tym zdjęciu znajduję siłę do poprowadzenia takiego wielkiego projektu jak nadanie nowej nazwy i przeznaczenia budynkowi w Sichowie. Aby to się stało, trzeba pamiętać, o tym co cenili jego mieszkańcy, o edukacji, językach, sztuce, filozofii, poezji, muzyce; o wszystkim, co składa się na cywilizowane społeczeństwo.

W czasach wielkiego niepokoju i niepewności politycznej na każdym z nas spoczywa odpowiedzialność, aby pamiętać, że nie chodzi o niezdyscyplinowany konsumpcjonizm połączony z przyjemnościami, ani o pracę bez ustanku, aby było nas stać na takie życie. Chodzi o to, aby pamiętać, co jest piękne, aby najważniejsze były dla nas wartości, które będą trwałe dla przyszłych pokoleń.

Musimy próbować powstrzymać lawinę tego odrętwienia, tworząc małe przestrzenie, gdzie ci, którzy również cenią te wartości bardzo wysoko mogliby się spotykać i dyskutować o nowym sposobie życia, bazując na wartościach naszych przodków.

Chcemy podzielić się z wami Sichowem, chcemy podzielić się nim z tymi, którzy wyobrażają sobie przyszłość, która wyznaje wartości zdrowego i cywilizowanego społeczeństwa.
Witamy serdecznie.

Paweł i Amber Kieniewicz

ENPL